,,Płomyk zapałki"
- Marek Czak-Constantin Maximus
- 6 lut 2020
- 1 minut(y) czytania
Płomyk zapałki cichutko zgasł, na progu wieczór puka do drzwi, pamiętnik gwiazd. Zabłysły lampy drogi po kres, zegar zmęczony kurantem cicho rozdzwonił czas. Latarnik Nieba usiadł strudzony, przez dziurkę od klucza ogląda Świat, błękitny las. Otworzył sakwę pełniutką farb, wyjął sztalugi, gałązki rysuje mewich gniazd.
Co raz to więcej obrazów lśni, są cudne drzwi kryjące nieziemskie sny, szczęśliwych pass. Jest stary dom i pałac jest, malutka sień, przepiękny fes i szklany dach. Tam piękny park, prastary las i rzeki toń, nadmorski brzeg opływa mgła, żółtawy piach. Wysoko zaś po ramy kres błękitne niebo smugą nocy jest, obłoków dąs, zefiru pląs.
Artysta spokojnie obrazy maluje, czasem się śmieje, krzyczy, żartuje. Bywa spłakany jaskrawe barwy łzami tonuje, a sceny ciemne całuje. Obrazów ciągle całe miriady tu paraduje, pędzel złocisty z Weną flirtuje. Nad ranem malarz skrywa sztalugi obrazów pięknych, szkiców odręcznych nikt nie kupuje.
Tylko te straszne, brzydkie, niesmaczne, jak liście suche sprzedaje z pnia. Dziękuje. W raz z świtem znika wieczór i świta kolorów życia, a mleczna droga mu wiwatuje.
Marek Czak 04.01.2020
Comentários