,,Pociąg"
- Marek Czak-Constantin Maximus
- 6 lut 2020
- 1 minut(y) czytania
Są słabe ręce i serca jak dzwony
natury przestroga przeżytych dni.
I myśli przepiękne lic zeszpeconych
przewrotna kara spojrzenia drwin.
Długie całusy bez uniesienia,
gorzkie piołunem odczucia kpin.
Uśmiechy perliste szczęśliwe chwile,
zupełnie puste szydera lśni.
Biały i czarny czas płynie pomału
parami łabędzi osobny ślad.
W prezencie coś daje, i zrazu zabiera
chybiony obłudnie dar.
Nie ważne czy czary pusta połowa,
czy pełny gar, jednaki bar.
Tam losy na gilzy są sprzedawane,
a życie to szmira, nabity gnat!
Jakby wyskoczyć z tego pociągu,
co wiezie wszystko w odległą dal.
Pozbierać tylko z dobrą przykrywką
udane dzieła szans.
Jadą wagony Mórz, za Morzami
pluskają tory przybojów fal.
Nie straszne miejsca, lata , zdarzenia,
nikt już nie zliczy dzisiaj tych tras.
Nic nie poradzę umrę tu teraz
Powiedział Palacz w lokomotywie.
Maszyny stać! Zaczerpnął wiadrem
wody i chlusnął, a ogień zgasł.
Marek Czak 10.01.2020.
Comments